HISTORIA
brak obiektu
Wokół obozu w Świętochłowicach Zgodzie narosło w
ostatnim dwudziestoleciu mnóstwo mitów. Przyczyniła się do tego przede
wszystkim głośna sprawa ekstradycji byłego komendanta Samuela Morela. Nieudana
próba sprowadzenia go z Izraela do Polski w czerwcu 2005 r. posłużyła niektórym
środowiskom do wybiórczego traktowania historii. Upolitycznienie ,,Zgody”
wynika niestety z powszechnej o niej niewiedzy. We współcześnie stosowanej
narracji ,,Zgoda” raz jest obozem pracy, raz komunistycznym bądź nawet o
kuriozum polskim obozem koncentracyjnym, raz niemieckim podobozem KL Auschwitz.
W odniesieniu do jego powstania pojawiają się również różne daty 1942 i 1943.
Jaka, jest więc prawda? Zacznijmy od początku. Odpowiedzmy sobie na kilka
podstawowych pytań. Po co powstał w tym miejscu obóz? Komu i czemu służył? I
dlaczego funkcjonował ponownie po ,,wyzwoleniu” Górnego Śląska przez Armię
Czerwoną?
Kluczową kwestią dla istnienia świętochłowickiego obozu jest funkcjonowanie w okresie międzywojennym huty o nazwie ,,Zgoda”. Przed wojną zakład ten produkował różnego rodzaju urządzenia przemysłowe dla przemysłu górniczego i hutniczego na Śląsku. Po zajęciu miasta we wrześniu 1939 r. Niemcy zdecydowali się na reorganizację zakładu w celu jego przystosowania do produkcji dział przeciwlotniczych. Uzupełnili park maszynowy, rozbudowali hale i przedsiębiorstwo o nowej nazwie ,,Eintrachthütte” podporządkowali swoim koncernom hutniczym. Najpierw był to koncern IG Betriebsgemeinschaft Bismarckhütte, później Berg-und Hüttenwerks Gesellschaft (Berghütte). W związku z licznymi powołaniami do wojska miejscowych mężczyzn nowo utworzone przedsiębiorstwo od początku zmagało się z brakiem wystarczającej siły roboczej i już w 1941 r. zaczęło sprowadzać do siebie robotników – Polaków z Generalnej Guberni. Jednak to nie wypełniło w pełni jego zapotrzebowania na pracowników. Dlatego w lipcu 1942 r. powstał przy dawnej hucie ,,Zgoda” obóz pracy przymusowej tzw. ,,Rüstungslager Eintrachthütte” w którym umieszczono około 180 Żydów. Przebywali oni na tym terenie od lipca 1942 do maja 1943 r. Ponieważ po raz pierwszy mieliśmy wówczas do czynienia w Świętochłowicach z jawną i w pełni zorganizowaną formą zniewolenia to ją musimy uważać za początek istnienia obozu, który dzisiaj nazywamy umownie obozem ,,Zgoda”.
W 1943 r. władze koncernu ,,Berghütte” rozpoczęły starania o zatrudnienie w swoich zakładach więźniów z obozu koncentracyjnego w pobliskim Oświęcimiu. W tym celu zawarły 4 maja 1943 r. odpowiednią umowę z kierownictwem SS. 26 maja na miejscu zlikwidowanego obozu pracy przymusowej założony został podobóz KL Auschwitz. Początkowo nosił nazwę ,,Arbeitslager Schwientochlowitz”. Nazwa ,,Eintrachthütte” została wprowadzona mocą zarządzenia dowódcy załogi KL Auschwitz SS-Stürmbannführera Fritza Hartjensteina 30 czerwca 1943 r. Równocześnie w użyciu była nazwa ,,Konzentrationslager Eintrachthütte” – stosowała ją administracja zakładów ,,Eintrachthütte” i władze koncernu ,,Berghütte”. Pora zatem wysnuć z tego faktu pierwszy, zasadniczy wniosek, że gdyby nie było huty nie byłoby również najprawdopodobniej w Świętochłowicach żadnego obozu. Dla porządku nadmienić również należy, że oprócz podobozu KL Auschwitz w tym samym roku powstał tzw. ,,Gemeinschaftslager” dla 600 robotników głównie z Francji oraz obóz dla pracujących w hucie 300 jeńców radzieckich.
26 maja 1943 r. przybyło do Świętochłowic samochodem ciężarowym pierwszych trzydziestu więźniów KL Auschwitz z zadaniem uporządkowania terenu i przygotowania go do przyjęcia kolejnych więźniów. Było to tzw. ,,Häftlingsvorkommando”. Kilkanaście dni później, 7 czerwca 1943 r. przybył pierwszy duży transport złożony z 500 osób. W momencie ich przybycia znajdowały się tam tylko cztery drewniane baraki bez jakiegokolwiek umeblowania. Jedyne ogrodzenie stanowiła siatka druciana zawieszona na drewnianych słupach. Nad siatką rozciągnięty był drut kolczasty, jeszcze bez prądu. Nie było również wież wartowniczych. Dopiero po pewnym czasie wybudowano je z drewna, rozebrano stare baraki, a na ich miejsce postawiono nowe, na fundamentach z cegieł, pochodzących z rozbiórki starej tokarni zakładów ,,Eintrachthütte”. Oprócz nich wybudowano kuchnię, latrynę, łaźnię z komorą dezynfekcyjną, a przed bramą wartownię.
We wrześniu 1943 r. podobóz był już otoczony podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego pod napięciem. Podtrzymywały go betonowe słupy. Dotychczasowe cztery wieże drewniane zastąpiono murowanymi. Wejście do podobozu zamykały żelazne wrota, zawieszone na murowanych filarach, które wraz z furtką przetrwały do dziś. Wzdłuż ogrodzenia w kilkumetrowych odstępach zainstalowano lampy, a na wieżach wartowniczych reflektory. W wartowni ulokowano biura kierownika podobozu i oddział polityczny.
Przebywający w Świętochłowicach więźniowie zatrudnieni byli w hucie bądź wykonywali różne prace dorywcze na terenie podobozu. Stan zatrudnienia więźniów oświęcimskich w zakładach ,,Eintrachthütte”, w szczytowym momencie w sierpniu 1944 r. wynosił 1374 osoby i z grubsza pokrywał się ze stanem ogółu więźniów w podobozie, ponieważ poza zakładami zatrudniano niewielką liczbę osób. Dzięki prowadzonej w obozie macierzystym książce numerowej udało się ustalić część numerów i nazwisk osadzonych. Najliczniejszą grupę narodowościową pośród nich stanowili Polacy i Żydzi. Aczkolwiek w Świętochłowicach więzieni byli również Rosjanie, Czesi, Belgowie, Francuzi, Grecy, Holendrzy, Niemcy, Węgrzy i Słowacy.
Podobóz KL Auschwitz ,,Eintrachthütte” początkowo podlegał komendantowi obozu macierzystego Rudolfowi Hössowi. 22 listopada 1943 r. nadzór nad nim przejął komendant KL Auschwitz III SS-Hauptsturmführer Heinrich Schwarz. Bezpośrednio zaś zarządzał podobozem w okresie od jego założenia do drugiej połowy 1944 r. SS-Hauptscharführer Josef Remmele. 18 lipca 1944 r. zastąpił go SS-Hauptscharführer Wilhelm Gehring i pełnił funkcję kierownika podobozu aż do 23 stycznia 1945 r. czyli do ostatniego dnia ewakuacji. Wszyscy ci ludzie zostali po wojnie uznani za zbrodniarzy wojennych i zostali skazani przez różne trybunały na karę śmierci. Z relacji byłych więźniów KL,,Eintrachthütte” wynika, że Remmele i Gehring brali osobiście udział w egzekucjach i w szykanowaniu więźniów.
W pracy i poza nią obowiązywała przebywających w Świętochłowicach więźniów surowa dyscyplina – za najdrobniejsze wykroczenia byli bici w nieludzki sposób przez kapo i esesmanów. Warto wspomnieć, że od połowy 1944 r. jednym z kapo był osławiony więzień nr 1 KL Auschwitz, bezwzględny morderca Bruno Brodniewicz. W świętochłowickim podobozie istniał ponadto karcer – niewielki bunkier z podkładów kolejowych, wkopany w ziemię i częściowo zalany wodą. Więźniowie zamknięci za karę w bunkrze musieli stać po kostki w wodzie. Ze względu na represje, ciężką pracę, brak właściwej opieki zdrowotnej, słabą odzież i skąpe racje żywnościowe przeciętna śmiertelność w KL,,Eintrachthütte” wynosiła od 10 do 15 a nawet więcej osób tygodniowo. Co daje szacunkowo przy 86 tygodniach trwania podobozu około 860-1290 zmarłych (przyp. aut.). Zwłoki więźniów, którzy zmarli w podobozie wywożono celem spalenia do KL Auschwitz. Część więźniów ,,Zgody” trafiało tam również do fizycznej likwidacji w wyniku przeprowadzanych co jakiś czas selekcji. Nie znamy dokładnej liczby ofiar podobozu w Świętochłowicach, nie zachowały się dotyczące tego zagadnienia żadne dokumenty.
3 grudnia 1944 r. w związku ze zbliżającym się frontem przystąpiono w KL,,Eintrachthütte” do pierwszego etapu ewakuacji. Część więźniów ze Świętochłowic przewieziono do KL Auschwitz a stamtąd do KL Mauthausen. Drugi etap ewakuacji miał miejsce 23 stycznia 1945 r. W opuszczonym w pośpiechu podobozie zostało tylko kilkudziesięciu chorych.
Nie znamy okoliczności w jakich wkroczyli do KL,,Eintrachthütte” Sowieci. Nie znamy również dokładnej daty powołania przez nowe, komunistyczne władze kolejnego obozu. Stało się to jednak z pewnością w lutym 1945 r. Wiemy, że sprawował nad nim nadzór Departament Więziennictwa i Obozów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który początkowo używał nazwy ,,Obóz Karny w Świętochłowicach”. Nazwa ta uległa zmianie w kwietniu 1945 r. z powodu powołania do życia Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Od tej pory funkcjonowała nazwa ,,Obóz Pracy w Świętochłowicach”.
Co zdecydowało o tym, że komuniści jeszcze w czasie trwającej wojny zdecydowali się uruchomić ponownie niemiecki podobóz KL Auschwitz? Przyczyn było kilka. Pierwszą z nich na pewno była gotowa infrastruktura. W chwili ,,wyzwolenia” obóz świętochłowicki składał się z kilkunastu drewnianych baraków, w tym z siedmiu przeznaczonych dla więźniów i murowanego baraku administracyjnego oraz doskonałego systemu zabezpieczającego w postaci podwójnego drutu kolczastego pod napięciem i czterech wież. Przestrzeń między drutami wynosiła 1,5 m i pokrywał ją piasek. Obóz oświetlało łącznie dziesięć reflektorów. Drugą przyczyną była dogodna lokalizacja. Położenie obozu zaledwie kilkanaście kilometrów od stolicy gęsto zaludnionego Górnego Śląska umożliwiało dowożenie więźniów nie tylko samochodami, ale również tramwajami i koleją. Zdarzało się, że zatrzymanych doprowadzano pieszo. Duże znaczenie miał również fakt, że w Świętochłowicach mieściła się siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach z własną katownią w postaci Hali Targowej w której już w lutym 1945 r. przetrzymywano i torturowano więźniów. Ważną przyczyną szczególnie dla odradzającego się przemysłu była również możliwość wykorzystywania osadzonych do pracy w okolicznych zakładach.
Do obozu trafiali przede wszystkim Ślązacy, pochodzenia niemieckiego lub polskiego, posiadacze II grupy volkslisty, członkowie organizacji nazistowskich. Oficjalnym powodem zatrzymania i osadzenia były w pierwszym okresie istnienia obozu dwa dekrety PKWN: z 31 sierpnia 1944 r. ,,o zbrodniarzach faszystowsko-hitlerowskich i zdrajcach Narodu Polskiego” i z 4 listopada 1944 r. „o środkach zabezpieczających w stosunku do zdrajców Narodu” nie obejmujące formalnie Górnego Śląska a dotyczące zasadniczo volksdeutschów z Generalnej Guberni. Zrównano tym samym bezprawnie Ślązaków, którzy podpisali niemiecką volsklistę z volksdeutschami z GG, co skutkowało wizerunkiem ,,Ślązaka-zaprzańca” jeszcze wiele lat po wojnie. Warto przy okazji wspomnieć, że za odmowę podpisania volkslisty groziły Ślązakom surowe konsekwencje z zesłaniem do obozu koncentracyjnego włącznie, dlatego zalecał jej podpisywanie kościół i jedyny legalny rząd na uchodźctwie (przyp. aut.). W drugim okresie istnienia ,,Zgody” przetrzymywano już osadzonych na mocy ustawy z 6 maja 1945 r. ,,o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów” poddającej ludzi z II grupą Volkslisty przymusowemu, sądowemu, postępowaniu rehabilitacyjnemu, co skutkowało z kolei konfiskatą majątku i przebywaniem w obozie. Ponadto należy stwierdzić, że niezależnie od uchwalonych aktów prawnych przy kierowaniu do obozu stosowano dosyć niejasne i dowolne kryteria. Stąd obecność w nim starców, dzieci i osób zupełnie przypadkowych.
Więźniów do obozu ,,Zgoda” przywozili funkcjonariusze bezpieczeństwa, milicji oraz żołnierze sowieccy. Najliczniejszą grupę stanowili Ślązacy, ale znaleźli się tam również Polacy z centralnej Polski oraz co najmniej 38 obcokrajowców (19 obywateli austriackich, Belg, siedmiu obywateli rumuńskich, siedmiu czeskich, dwóch jugosłowiańskich oraz dwóch francuskich). Liczba ta jednak nie uwzględnia m.in. Wandy Lagler, obywatelki Stanów Zjednoczonych, Holendra Erica van Calsterena i Litwina Franciszka Godesa. Przy okazji należy pamiętać, że ówczesne wykazy osób obcych narodowości przebywających w więzieniach nie uwzględniały co do zasady Niemców. Zachowane w dokumentach stany zaludnienia obozu zawierają podział więźniów na następujące kategorie: Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Niemcy, volksdeutsche, współpraca z Niemcami oraz inni. Do Polaków zaliczano przede wszystkim członków organizacji niepodległościowych: Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych.
Załogę ,,Zgody” stanowili funkcjonariusze UB pochodzący z województw wschodnich, Zagłębia Dąbrowskiego oraz Górnego Śląska. W początkowym okresie od marca do maja 1945 r. obozem kierowały dwie osoby: Aleksy Krut oraz Salomon Morel. Od czerwca 1945 r. Morel obozem kierował już samodzielnie. Jego postać była w ostatnich latach szeroko omawiana więc tutaj wspomnę tylko, że człowiek ten nie orientował się zupełnie w kwestiach narodowościowych na Górnym Śląsku co, skutkowało wobec więźniów bezmyślnym okrucieństwem. Najokrutniej znęcał się nad więźniami z „brunatnego baraku” nr 7, w którym umieszczano podejrzanych o działalność w ruchu nazistowskim. Pomagali mu w tym strażnicy lub członkowie tzw. Straży wewnętrznej tacy jak blokowy Walter Skutela. Zwykle pijani bili osadzonych gumowymi pałkami, ale zdarzało się, że stosowali którąś z wymyślonych przez Morela tortur deptanie, okładanie samych siebie po twarzach czy tak zwaną ,,piramidę”. Maltretowanie kończyło się często dla więźniów śmiercią. Istotny wpływ na ich los miały również nadużycia gospodarcze. Więźniowie wspominali o konfiskowaniu przez strażników paczek żywnościowych dostarczanych przez rodziny. Zdarzało się, że rodziny zmarłych więźniów przynosiły do obozu paczki, nie wiedząc, że ich bliscy już nie żyją. Strażnicy przyjmowali paczki, nie informując o śmierci adresatów. Nie wydawano więźniom racji cukru, a w dokumentach zapisywano, że zostały im przekazane. Nie ewidencjonowano zabranych więźniom rzeczy, przez co stawały się one łupem obozowego personelu.
Komunistyczna ,,Zgoda” należała do największych obozów na Górnym Śląsku. Jej pojemność określano początkowo na poziomie 1400-1500 więźniów. Obóz jednak bardzo szybko się zaludniał. W końcu marca 1945 r. w świętochłowickim obozie przebywało 1062 więźniów. W maju było ich już 2213 a w sierpniu aż 5048. Ostatnie dane z 1 września 1945 r. informują o blisko 4 tysiącach. Przeludnienie, niezwykle trudne warunki sanitarno-higieniczne (brud, plaga wszy, pluskiew i szczurów) oraz niskie racje żywnościowe doprowadziły do szerzenia się na terenie obozu czerwonki i tyfusu (plamistego oraz brzusznego). Najtragiczniejszym okresem w dziejach obozu było lato 1945 r. W połowie lipca rozpoczęła się epidemia tyfusu, która spowodowała stopniowe wyludnianie się obozu. Ogniskiem epidemii tyfusu był „brunatny barak” nr 7, gdzie więźniowie żyli w najgorszych warunkach. Dostrzegający niebezpieczeństwo lekarze zaszczepili przeciwko tyfusowi personel obozu. Nie zatroszczono się jednak o więźniów – nie przeprowadzono odwszawienia, nie izolowano chorych. Efektem tego był drastyczny wzrost śmiertelności. 26 lipca 1945 r. po raz pierwszy liczba ofiar w ciągu jednego dnia przekroczyła 15. Przez następnych siedem tygodni, do 8 września, codziennie odnotowywano od 8 do 34 zgonów. W samym sierpniu zmarło 632 więźniów. Najwięcej ofiar przyniosły ostatnie dni lipca i początek sierpnia: 28 lipca – 27 zgonów, 29 lipca – 24, 30 lipca – 28, 31 lipca – 34, 1 sierpnia – 35, 2 sierpnia – 38, 3 sierpnia – 38 i 4 sierpnia – 35. W sumie w ciągu tych ośmiu najtragiczniejszych dni odnotowano 259 zgonów więźniów. Za dopuszczenie do rozwinięcia się epidemii tyfusu i niepoinformowanie o tym na czas zwierzchników oraz inne uchybienia w prowadzeniu obozu przełożeni ukarali Morela trzydniowym aresztem domowym oraz potrąceniem 50 proc. pensji. We wrześniu 1945 r. po ustaniu epidemii tyfusu warunki bytowe w obozie znacznie się poprawiły. Zezwolono wówczas więźniom na poinformowanie swoich rodzin o pobycie w obozie, jak również na wysyłanie próśb o zwolnienie do prokuratora Specjalnego Sądu Karnego w Katowicach.
Oficjalna liczba zmarłych w świętochłowickim obozie to 1855 osób, gdyż tyle dokumentów zmarłych więźniów pozostało po likwidacji obozu. Niewyjaśniona pozostaje kwestia zmarłych i pochowanych bez powiadomienia o zgonie ponieważ personel obozu nie zgłaszał wszystkich wypadków zgonu więźniów. Zmarłych wywożono z obozu wozem drabiniastym i grzebano w grobach masowych na dwóch cmentarzach katolickich oraz ewangelickim w Świętochłowicach. Groby kopali więźniowie ze specjalnego komanda pogrzebowego. Biorąc pod uwagę, że przez ,,Zgodę” przewinęło się łącznie około 6 tys. osób, to co trzeci więzień nie przeżył pobytu.
W ramach podsumowania trzeba by sobie odpowiedzieć na pytanie jakim rodzajem obozu była komunistyczna ,,Zgoda” koncentracyjnym czy pracy jak miała w nazwie? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi bowiem wielu więźniów wysyłano do pracy w pobliskich kopalniach i hutach w tym w znajdującej się naprzeciwko hucie ,,Zgoda”, ale więźniowie z baraku nr 7 nie pracowali ani na terenie obozu, ani też poza nim, dla nich był to więc typowy kacet.
Gdy zabliźniły się nieco rany po dokonanej zbrodni w sercach miejscowej ludności baraki obozowe rozebrano, a teren podobozu zajęto pod ogródki działkowe. Ze względu na swą użyteczność ocalała tylko obozowa brama. W zamyśle ówczesnych władz niechlubna powojenna przeszłość tego miejsca miała odejść na zawsze w zapomnienie. Na szczęście tak się nie udało.
Piotr Owcarz
brak obiektu